sobota, 24 października 2015

Rozdział 7 "Koniec Świata!"

Od kilku miesięcy sporo się zmieniło; Johanna zerwała z nami kontakt i zaszyła się gdzieś w Kapitolu ze swoim świeżo poślubionym mężemi całą drużyną "M", Effie uciekła od Haymitcha, po tym jak jej oświadczył, że nie chce mieć nic wspólnego z dzieckiem, a on wrócił do picia i zaczął palić. Stracił poparcie i wyleciał z rządu. Na jego miejsce przyszła nowa młoda kobietka. Nazywa się ona Victoria Mooretta. Annie ułożyła sobie życie z doktorkiem. Tym samym, który zajmował się mną i Peetą podczas naszej ostatniej wizyty w szpitalu. Pomimo to nie zapomniał o nas i przerowadziła się do domu Johany. Czyli tego obok nas. Ja i Peeta nie spędzmy już tyle czasu razem... Często szlaja się gdzieś z Haymitchem. Podejrzewam go o zdradę... Wiem jedno... będę miała drugie dziecko, które pewnie nie będzie miało ojca.
* W nocy *
Słyszę skrzypnięcie drzwi. Wychodzę z łóżka, zakładam szlafrok i schodzę na dół. Moim oczom ukazuje się Peeta. Blondyn ma podartą koszulę, rozczochrane włosy i widać, że jest nieźle pijany.
-Śpisz na kanapie! - krzyczę i cisnę w niego poduszką, a następnie szybko zamykam się w pokoju.
-Tatuś nie jest taki, to nie jest on... - mówię łamącym się głosem do brzucha.
Kiedy Peeta jest pijany trzeba liczyć się z tym, że zachowuje się jak zwierzę. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak napitego jak dziś.
Rzucam się wycieńczona na łóżko i już prawie zasypiam kiedy słyszę wrzask... wrzask Willow.
"Peeta - myślę przerażona" Wyciągam nóż z szuflady i czym prędzej kieruję się do pokoju córki.
Kiedy jestem na miejscu widzę jak blondyn bije Willow... pięściami po brzuchu. Ja nie mogę nic zrobić... Ogarnia mnie paraliż, nie wiem gdzie jestem. Cały świat wiruje i prawie... NIE! Nie zemdlałam. Stoję teraz twardo na ziemi i zaczynam myśleć jak uratować córkę.
Biorę słonia z porcelany, który stoi na szafce i walę nim Peetę w głowę. Na chwilę go to oszałamia, ale nie na długo. Zaraz potem odkręca się w moją stronę, a ja widzę jego czarne jak smoła oczy.
"On ma atak - myślę."
Kiedy Peeta stał odkręcony w moją stronę Willow wyślizgnęła się na korytarz. Zdecydowałam się  rzucić w niego szklanym wazonem i uciec. Mój plan powiódł się. Wybiegam z pokoju i przystawiam wejście krzesłem. Wiem, że to go nie zatrzyma więc przesuwam jeszcze szafę, którą ustawiam dokładnie przy drzwiach. Peeta szarpie klamkę kopie w drzwi, ale nic mu to nie daje. Gdy kieruję się w stronę schodów blondyn wyszarpuje drzwi. Nie mam dużo czasu bo została mu tylko szafa. Biegnę po schodach i każę Willow uciekać. Daję jej ubrania zapasowe, które zawsze trzymam w szafce na buty, a sama dzwonię do Haymitcha. Jest moją jedyną nadzieją. "Odbierz, odbierz proszę! - myślę cała się trzęsąc"
-Proszę zostawić wiadomość po sygnale...
-Cholera! - krzyczę sama do siebie. -Muszę mu pomóc! - dre się, a w tym samym momencie słyszę trzask drewna. "Ostatnia szansa Katniss! - myślę stanowczo".
Blondyn jak dzikie zwierzę wybiega z pokoju. Dostrzega mnie i chwilę jeszcze stoi, a następnie biegnie do mnie jak zmiech.
"Zmiech! - myślę" "To nie Peeta... to jest zmiech!" Wszyskie swoje myśli wykrzykuję na głos, a następnie słyszę śmiech... znajomy śmiech. Nie muszę się odkręcać, żeby wiedzieć kto to...  To nasz nowy prezydent - Victoria Mooretta, a raczej SNOW!
Od kiedy pierwszy raz ją ujrzałam pomyślałam, że jest z nim spokrewniona, ale od razu odrzuciłam tę myśl. A ten śmiech... jest identyczny. Jak mogłam nie myśleć, że to jego córka! Teraz kiedy jest u władzy nie wiadomo co zrobi...
Kiedy zmiech na mnie skacze odruchowo robię unik i biegnę do kuchni. Otwieram tam właz w ścianie i wyciągam mój łuk. "Jak dobrze wrócić - myślę obracając broń w palcach"
Długo nie muszę czekać na przetestowanie swoich starych umiejętności gdyż zmiech wbiega przez ścianę do kuchni. "Od chyba jest jakiś ślepy - myślę" "Przecież wejście było zaraz obok"
Posyłam pierwszą strzałę. Strzał był nie chybny... Trafiłam zmiecha prosto w serce. Najdziwniejsze było to, że kiedy strzała zmierzała w jego stronę zrobił unik w złą stronę. Tym samym nacelował się prosto na kurs lontu broni.
Wybiegam szybko z kuchni i gorączkowo szukam Victorii. Zamiast jej znajduję wiadomość wideo, która sama się włącza.
Moim oczom ukazuje się obraz Peety... wygłodzonego i bezbronnego. Szeptał coś pod nosem, a w jego oczach była ukryta prośba o pomoc.
-Jeśli to oglądasz to znaczy, że niedługo już ciebie tu nie będzie. - śmieje się szyderczo Victoria.
-Peeta... - szepczę opadając na ziemię.
Od razu wstaję i nie daję się emocjom ponieważ przypominam sobie o Willo. Jeśli zginę to nikt nie będzie wiedział o Peecie czyli moja córeczka wychowa się bez rodziców. "Annie! - myślę"
Zaczynam krzyczeć i piszczeć. Już myślałam, że to nic nie dało kiedy przez okno widzę rudowłosą pod moim oknem. Za nią biegnie Alex i Robert. Annie pokazuje mężowi okno i coś krzyczy. Robert podchodzi i próbuje wybić szybę, ale bez skutecznie... Kiedy dorośli coś kombinowali Alex biegnie pod okno kuchni. Idę w tę samą stronę i widzę jak blondyn pokazuje palcem w prawo.
-No tak! - krzyczę. -Właz! Że o nim zapomniałam...
Siłuje się i staram się go otworzyć. Kiedy tylko ustąpił usłyszałam odliczanie; "5,4,3,2,1,0". Kiedy automat zakończył odliczanie byłam bezpieczna w pomieszczeniu ze stali. Ściany się tylko trochę pogniotły, ale żyję! Gdy wychodzę na powierzchnię widzę Annie opadającą na kolana w miejscu gdzie stał mój dom...Za nią stała Will, której napływały łzy do oczu.
-Mamo... - szeptała. -Prze... prze.. Przepraszam! - wybuchła płaczem.
-Za co? - pytam podchodząc do córki i próbuję się uśmiechnąć.
Willow lekko rozpromienia się na twarzy i biegnie w moją stronę, a następnie mocno przytula.
-Co się stało? - pyta Annie delikatnie dotykając mnie w ramię.
-Później Ci powiem. - odpowiadam rudowłosej. -Teraz muszę wymyślić gdzie przenocujemy... - smutnieje z lekka.
-Możecie pomieszkać u nas. - uśmiecha się Annie z trudem.
-Dokładnie! - popiera ją Robert, a następnie całuje w policzek, a rudowłosa się czerwieni.

4 komentarze:

  1. Ej, no! (UWAGA! UWAGA! WŁAŚNIE CZYTASZ MÓJ KOMENTARZ, WIĘC SPODZIEWAJ SIĘ, ŻE BĘDZIE O ANNIE I FINNICKU I Z DUŻĄ ILOŚCIĄ CAPSLOCKA)
    JAK TO ANNIE UŁOŻYŁA SOBIE ŻYCIE Z KIMŚ INNYM NIŻ FINNICK!!!!????
    PRZECIEŻ ONA KOCHA TYLKO JEGO I NIGDY O NIM NIE ZAPOMNI!! NIGDY! ONA MOŻE BYĆ TYLKO I WYŁĄCZNIE Z FINNICKIEM! DLACZEGO?! SAMA NIE WIEM, ALE TAK MA BYĆ!
    No wybacz, ale jakoś mi nie leży nowy związek Annie... możliwe, że to dlatego, że ja kocham Finnicka i jakoś... no nie potrafię sobie wyobrazić, że Annie po tym wszystkim co się z nim stało potrafiła zapomnieć i związać się z kimś innym.
    Szkoda mi Katniss i Peety... mam nadzieję, że nic mu nie będzie...
    Ogólnie rozdział jest fajny :) No i dobrze napisany :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział (muszę się dowiedzieć co z Peetą! PO PROSTU MUSZĘ!) xD
    Życzę duuuużo weny i zapraszam do siebie:
    http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/

    Pozdrawiam
    love dream

    PS Przepraszam jeśli uraziłam Cię w jakikolwiek sposób tym moim wybuchem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogła byś mi zrobić reklamę na swoim blogu, a jak mnie ktoś będzie czytać to ja zareklamuję cb

      Usuń
    2. Oczywiście, mogłabym zareklamować Twój blog na swoim, ale od razu napisze, że nie reklamuję blogów w notkach, ponieważ używam do tego specjalnej zakładki pt. "Inne blogi". W inny sposób nie reklamuję, ponieważ uważam, że rozdział to rozdział i znajdować się tam powinien tylko rozdział i jakaś informacja od autora :)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń