piątek, 23 października 2015

Rozdział 5 "Muszę walczyć... !"

Jeszcze chwilę zanim zasnę głaszczę blondyna po torsie, a następnie zasypiam w jego objęciach zmęczona wczorajszymi atakami.
* 2 godziny później *
Kiedy się budzę, chłopaka już przy mnie nie ma, a ja jak poparzona wyskakuję z łóżka. "Wiedziałam, że to za piękne, żeby było prawdziwe" myślę smutna. Kiedy siadam na łóżko, na salę wchodzi Annie.
-Gdzie Peeta? - znajduję się od razu przed nią.
-Nie wiem! - mówi przerażona Annie z rękami w górze.
Zdołowana wracam na fotel i siadam załamując ręce.
-Mam dobrą wiadomość! - mówi zadowolona Annie, a ja zainteresowana odkręcam się w jej stronę. -Wypisuję Cię dziś ze szpitala! O 13;00 będziesz już w domu.
Zasmucona odwracam się.
-Nie cieszysz się. - Annie poważnieje i podchodzi do mnie.
-Martwię się o Peetę. - mówię cicho, a Annie głaszcze mnie po ramieniu.
-Pomogę Ci się zebrać i pojedziemy do Ciebie. - mówi zadowolona. - A jutro odwiedzimy Peetę.
Zadowolona jej ostatnimi słowami zbieram swoje rzeczy.
* 1 godzinę później *
Jestem już w domu, rozpakowana i siedzę w sypialni oglądając telewizję kiedy słyszę skrzypnięcie drzwi. Po cichu schodzę po schodach i widzę... Willow, która rozgląda się na boki. Kiedy spojrzała w moją stronę nie zdążyłam się w porę schować i mnie zauważyła.
-Wiem, że tak jesteś. Wyjdź, proszę. - mówi moja córeczka.
Wychylam się zza ściany, a wtedy przypomina mi się moment kiedy Will miała 7 lat, i to ona wyglądała ze schodów na mnie.
Kiedy stałam prosto przed brunetką, rzuciła mi się na szyję.
-Przepraszam..., przepraszam mamo. - szeptała mi do ucha.
-To ja przepraszam słoneczko.
Po krótkiej rozmowie poszłyśmy do kuchni. Gdy postawiłam na stole dwa kubki gorącego kakao w holu zadzwonił telefon. Spokojnym krokiem kierowałam się w stronę dźwięku.
-Hallo? - odezwałam się do słuchawki
-Dzień dobry, dzwonię ze szpitala. - odezwał się kobiecy głos. -Pan Peeta Mellark chce się widzieć z Katniss Mellark.
-Oczywiście. - odpowiadam spokojnie. -Kiedy mam przyjść?
-Dziś nikt nie może wejść na salę więc proponuję jutro. Jesteśmy od 8;00. - odpowiada damski zrównoważony głos.
-Dobrze więc będę jutro. - po tych słowach odłożyłam słuchawkę.
Tak samo spokojnie wracam do kuchni. Blada jak ściana siadam na krześle i bez słowa zatapiam usta w kakao. Willow kładzie swoją rękę na moją i posyła mi uśmiech, a ja staram się go odwzajemnić.
-Jutro ja, ty i ciocia Annie idziemy w odwiedziny do taty, i może przyjdzie ciocia Johanna. - mówię
Willow rozpromieniła się i mnie przytuliła.
* 5 godziny później *
Zajęte rozmową i wspólnymi zajęciami nie zauważyłyśmy, że było po 19;00, a następnego dnia trzeba było wcześnie wstać. Will poszła pierwsza się umyć, a po godzinie już spała. Gdy miałam już iść na górę w wiadomościach usłyszałam imię "Peeta Mellark" i utomatycznie usiadłam z powrotem na kanapę.
-Peeta Mellark wczorajszej nocy został przetransportowany do szpitala. Przed chwilą dowiedzieliśmy się, że Peeta jest w tragicznym stanie! Lekarze dają mu mniej niż 5% na przeżycie z powodu okropnego zakażenia rany. Podobno Peeta 2/3 dni po skaleczeniu się przebywał w lesie! - reporterka mówiła coś jeszcze, ale ja zszokowana wyłączam telewizor i wpatruję się w pusty ekran.
-Czemu nikt mi o tym nie powiedział? - mówię szeptem sama do siebie.
Zdenerwowana i załamana idę na górę, biorę szybki prysznic i idę spać.
W nocy budzę się z potwornym wrzaskiem. Chwilę później drzwi otwierają się, a do pokoju wchodzi Willow.
-Przepraszam, że Cię obudziłam... - mówię cicho biorąc głębokie oddechy.
-Nic nie szkodzi. - mówi zaspanym głosem podchodząc do mojego łóżka i kładąc się obok mnie.
Po kilku minutach zasypia przytulając mnie, ja nie mogłam zasnąć, bo gdy tylko zamykałam oczy widziałam jak blondyn umiera na moich oczach, a ja nie mogę nic zrobić. Zmęczona ostatnimi dniami zasypiam po około godzinie.

2 komentarze:

  1. Rozdział bardzo fajny! Naprawdę bardzo mi się podoba :)
    Szkoda mi Katniss... Peeta musi wyzdrowieć! MUSI!! PO PROSTU MUSI!
    Właśnie dowiedziałam się, że lubisz jazdę konną!! Ja też i rysować też uwielbiam... zwłaszcza portretowanie :)
    A co do jazdy konnej... długo jeździsz? Ja ogólnie zaczęłam w 2013 roku (w tym samym, w którym zakochałam się Igrzyskach Śmierci), czyli akurat wtedy zaczynałam II gimnazjum... jak ten czas szybko leci... czuję się staro XD
    No dobra... bo zeszłam z tematu XD
    Rozdział naprawdę fajny i nie znalazłam żadnych błędów, więc jest bardzo dobrze :)
    Życzę Ci duuuużo weny, czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie:
    http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/

    Pozdrawiam
    love dream

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja 28 marca tego roku miałam swoją pierwszą lekcję więc nie długo :) A już cwałuję i 3 sztuczki z woltyżerki i skaczę przeszkody 150 ;) Daję występy z woltyżerki w galopie też <3 Ja jeżdżę na hucułkach :*

    OdpowiedzUsuń