niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 18 "You love me? true od not true? "

5 komentarzy- Nowy rozdział

Willow stała z otwartymi ustami i patrzyła na nas jak na zjawę.
-Ale... Jak... ? - łzy napływały jej do oczu.
Peeta rozłożył ręce, a Will wpadła w jego ramiona.
-Pójdę z Tobą... - mówił cicho blondyn
-Nie! - powiedziałam stanowczo. -Pójdę sama... - przyciszyłam głos.
Cały dzień spędziłam w sypialni.
-Chcesz herbaty? - zapytał cicho Peeta uchylając drzwi do pokoju.
Nie odezwałam się tylko zakryłam twarz rękoma. Blondyn zbliżył się do mnie i kucnął obok. Odgarnął włosy z mojego czoła i pocałował między oczy. Przytuliłam się mocno i szybko do mojego męża. Płakałam jeszcze mocniej.
-Czemu się nie odzywał.... - mówiłam łamiący się głosem.
Peeta uśmiechnął się lekko, ale nie odzywał się. Naszą chwilę przerwał płacz. Blondyn pogłaskał mnie po głowie i wyszedł.
-Mamo... - odezwał się cichy szept.
Była to Willow wyglądająca przez szparę w drzwiach.
-Chodź. - starałam się uśmiechnąć.
Brunetka podbiegła do mnie i przytuliła.
-Kocham Cię... - mówiłam przez łzy.
Pocałowałm Will w czoło.
-Ja Ciebie też. - szeptała.
* W nocy *
Nie mogłam zasnąć. Leżałam patrząc się w sufit. Delikatnie gładziłam blond włosy Peety. Łzy co jakiś czas napływały mi do oczu. Po mimo to ani jedną ich nie opuściła. Poczułam na sobie dotyk ramienia.
-Czemu nie śpisz? - pytał blondyn.
-Nie mogę... - prawie zaczęłam płakać.
-Śpij. - powiedział Peeta ziewając.
Jak za dotknięciem magicznej różdżki zasnęłam po 18 minutach.
* Rano *
Niechętnie wypełzłam z łóżka. Ubrałam się i zeszłam na dół. Powolnie weszłam do kuchni. Na stole czekała na mnie kawa i jajecznica. Zmęczona, bo schodziłam z trzeciego piętra usiadłam na taboret. Chwilę później do kuchni wszedł Peeta z dziećmi na rękach.
-Daj Emily. - uśmiechnęła się do męża i wyciągnęłam ręce.
Peeta przy podawaniu mi córki pocałował mnie w policzek.
-Która godzina?
-11;56
Zerwałam się szybko i poszłam zakładać buty. Założyłam kurtkę i przez śnieg biegłam ulicami. Kiedy byłam na miejscu przeglądałam się gorączkowo za ojcem. Bałam się, że nie będzie taki sam jak kiedyś, że to tylko głupi żart.
-Nie... - wyczeptałam
Mężczyzna o ciemnych włosach i takich samych oczach jak miała Prim odwrócił się do mnie. Na jego twarzy ukazał się skryty uśmiech. Z rękoma w kieszeniach zbliżyłam się kilka kroków. Brunet w meloniku dalej stał. Tylko jego miny się zmieniały. Kiedy nie chciałam podejść bliżej facet przysunął się o dwa kroki.
-Córeczko... - rozłożył ręce i mówił łamiącym się głosem.
Miałam obawy, ale uczucie tęsknoty było większe. Chciałam usłyszeć odpowiedzi na tyle pytań... Czemu go nie było, czemu... czemu... czemu nie był kiedy losowali Prim do Igrzysk, kiedy ja umierałam na arenie, kiedy brałam ślub z Peetą. Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi przez tyle lat.
-Tato... - płakałam nie pochamowanie.
-Jednak przeczytałaś. - uśmiechnął się lekko.
Odwzajemniłam uśmiech I zaprosiłam ojca do domu.
-Czemu... - zaczęłam, ale nie dał mi dokończyć.
-Później Ci wszystko wytłumaczę... Tylko nie mów matce o mnie. - uśmiechnął się przekornie.
W odpowiedzi kiwnęłam głową na zgodę.
-Mamo... ! - krzyczała Willow.
-Witaj kochanie. - mówił słodkim głosem Peeta z kuchni.
Tata spojrzał na mnie dumnie, a ja się zaczerwieniłam. Zaprowadziłam go do kuchni, a on zadowolony oglądał swój stary dom.
-Dawno tu nie byłem... - wzdycha marzeniami w innym świecie.
Po jego wypowiedzi Peeta gorączkowo podskoczyć.
-Witaj! - uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam blondyna w policzek.
Pokazałam tacie gdzie ma usiąść, a następnie podałam kawy i ciastka domowej roboty Peety.
-Mamo Cody przyjedzie dziś do nas. - rozpromieniona wpadła do kuchni Willow.
Zaraz potem na jej twarzy ukazało się zdumienie.
-Dziad... - próbowała wydusić Z siebie te słowa.
Tato uśmiechnął się i rozłożył ręce jak wtedy gdy witał się ze mną.
-Kto to ten cały Cody? - spojrzał na mnie wymownie i lekko się zaśmiał.
Willow wpadła w jego ramiona. Widać było, że trochę nie pewnie.
-Mój chłopak... - zaczerwieniła się Will patrząc w podłogę.
-No ładnie! O czym to ja jeszcze nie wiem... - uśmiechnął się, a zaraz potem zaśmiał.
Widać było, że to bardzo wesoły człowiek. -Wielcy szczęściarze z tych waszych chłopów... - zaśmiał się przez kaszel.
-Katniss to mój największy skarb! - oświadczył dumnie Peeta i pocałował namiętnie w usta, a ja wtuliłam się w jego tors.
-A Will mój! - rozbrzmiał głos z przedpokoju.
-Cody! - pisknęła Willow i wybiegła z kuchni.
* Oczami Willow *
Rzucam się na szyję mojemu ukochanemu. W tym samym czasie słychać płacz Emily i Rye'a.
-Nowi lokatorzy? - uśmiechnął się, a przy tym poruszył wymownie brwiami.
Pocałował go stęskniona dotyku jego ust. Założyłam szybko buty i kurtkę oraz nauszniki z wielkim kominem na szyję i wybiegłam z Cody'm za rękę.
Szliśmy już spokojnie wtuleni w siebie nawzajem. Nasze splecione ręce co jakiś czas musiały moje udo, albo jego.
Popołudnie minęło nam bajecznie. Zwiedziliśmy prawie całą 2. Wpadliśmy do zoologicznego, a ja przypomniałam sobie o Iskrze. Zaczęłam płakać na myśl o pożarze.
-Will... - Cody odgarnął mi włosy z czoła i podniósł głowę.
-Wszystko dobrze. Tylko... Iskra... moja mała Isia.
Wróciliśmy do domu. Po drodze rozmawialiśmy o tych, którzy nas opuścili. O wspomnieniach... o tym co było... i o tym co będzie.
Kiedy byliśmy już prawie w Wiosce Zwycięzców Cody zatrzymał mnie za rękę. Czułam się jak dnia kiedy się poznaliśmy. Tylko teraz nie miałam zamiaru uciekać.
-Wiem, że to za wcześnie, ale... nie mogę czekać. - mówił patrząc mi głęboko w oczy.  -Kacham Cię i nigdy nie przestanę.
-Ją Ciebie też. - Przytuliłam go mocno.
-Willow Mellark czy czynisz mnie najszczęśliwszym facetem na świecie i wyjdziesz za mnie.
-Cody... - w moim głosie słychać było nie pewność. -Jeszcze tyle czasu przed nami...
Chłopak spóścił wzrok.

3 komentarze:

  1. Czekammm <3 bardzo mi sie podobają twojego rozdziały <3 tylko tak dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo nie ma to jak się oświadczać w wieku dwunastu czy tam trzynastu lat XD Oj ten Cody, to Cody... chyba się nad tym poważnie nie zastanowił XD No ja wiem, że ją kocha, ale no bez przesady... ona ma dwanaście lat, co on sobie myśli?! Katniss nigdy, przenigdy by się na to nie zgodziła... tak mi się wydaje :)
    Rozdział fajny, nawet bardzo fajny :) No i super wymyśliłaś z tym, że jednak Pan Everdeen żyje, serio fajny i oryginalny pomysł :)
    Wybacz, że dawno nie komentowałam, ale mam mało czasu wolnego, a Ty strasznie szybko dodajesz rozdziały (tak, tak... wiem... ja też często dodaję, ale to jest związane z akcją przeprowadzaną na moim blogu i przez to mam jeszcze mniej czasu wolnego na czytanie i komentowanie innych blogów)
    Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie za to zła :)
    No i jeszcze... wybacz, że wcześniej nie zauważyłam Twojego maila, ale teraz już go widziałam i na niego odpisałam :)
    Czekam na kolejny rozdział, życzę duuuuużo weny i zapraszam do siebie na bloga (jeśli czytasz, to byłoby mi bardzo miło, gdybyś skomentowała, ponieważ chciałabym poznać Twoją opinię :D):
    http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/

    Pozdrawiam
    love dream

    OdpowiedzUsuń