niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 30 "Nowy początek "

Na początku przepraszam, że nie było rozdziałów, ale szkoła, premiera, życie!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

* Oczami Allice *
Śnieżno biała suknia z delikatnymi, koronkowymi rękawami w formie szerokich ramiączek, które łączą się z tyłu i tworzą łuk, oraz przebijającym się dekoltem w kształcie serca na, który także nałożona jest koronka sprawiają, że czuję się jak księżniczka. Wiruję w tańcu ze swoim mężem, a prosta, tiulowa spódnica wiruje razem ze mną. Brzuch nie jest jeszcze na tyle duży, abym nie mogła nosić dopasowanych sukienek więc jest to idealny czas na ślub. 
Na koniec Alex zwalnia kroku. Obejmuje mnie w tali tak, że może z tyłu złączyć ręce i stykamy się czołami. Zamykam oczy, a on odgarnia mi kosmyk zakręconych włosów opadające na czoło z warkocza zakręconego dookoła głowy w formie wianka, który z tyłu się specjalnie rozpada. Pod warkoczem z tyłu jest coś w formie koka. Włosy tam są całkowicie pofalowane. W warkoczu porozmieszczane są kwiaty. Ten tylni "kok" podtrzymuje zapięta u góry spinka do, której przyczepione są takie same kwiaty. Jest ona tak umieszczona, aby po odpięciu jej powstała inna, luźna fryzura idealna do tańca.
Kończymy pierwszy taniec gorącym pocałunkiem. Ręce Alex'a zjeżdżają mi na brzuch. Delikatnie go masują, a dziecko się porusza i lekko mnie łaskocze. Powoduje to uniesienie moich warg i cichy śmiech. Kiedy skończyliśmy się "wciągać" wszyscy bili brawo.
* Oczami Willow *
Brawa i okrzyki przycichły kiedy światła przygasły. Oświetlone było tylko wejście, ale też nie znacznie. Prześlizgnęłam się po między ludźmi do małego saloniku gdzie przygotowywałyśmy Allice. 
-Jesteś... - wyszeptała jak na jakiejś tajnej misji.
Zdjęłam jej długą spódnicę, która odsłoniła identyczną jak poprzednią, ale była krótsza. W pasie zapięłam pasek z dużą, delikatnie różową kokardą. Kokarda na środku w miejscu gdzie obie części się łączą miała mały dzwoneczek taki jak na obrożach kotów.
-Właśnie! Koty... - drugi wyraz powiedziałam znacznie ciszej.
Podałam Allice koszyk, w którym był Garfield, Tadeusz i Roxy. Kotki spały na miękkich poduszkach.
Złapałam za sprytnie ukrytą spinkę. Odpięłam ją, a falowane włosy opadły na jej ramiona. Wyglądało to bajecznie. Złapałam za koszyki z płatkami kwiatów. Jeden podałam Emily, drugi Rye'owi, trzeci Mary, czwarty Max'owi, piąty Marvel'owi, a szósty Josh'owi. Ja za to wzięłam klatkę z gółębiami.
* Oczami Annie *
Pojedyncze promienie światła zostały zwrócone w stronę wejścia. Zaraz potem ukazała się Willow wypuszczająca z klatki gołębie. Ptaki były nauczone co mają robić, bo przeleciały okręgiem salę. Po drodze złapały za wstęgę, którą na koniec zawiesiły nad wejściem. Światła śledziły każdy ruch ptaków. Zaraz potem na salę weszły dzieci. 4-ro i 5-cio letnie. Rozsypywały one płatki. Willow je prowadziła i pokazywała ruchy, które mają robić w danym monecie. Zaraz za dziećmi weszła para młoda. 
Allice w całkowicie innej sukni pod rękę z Alex'em. Kiedy weszli na parkiet zaczęli tańczyć BBelgijkę. Wszyscy bawili się jak na westernie. Dzikie krzyki i tańce coutry! 

czwartek, 19 listopada 2015

Rozdział 29 "Wspomnień czar..."

Siedzę na kanapie z Em na kolanach i Rye'm obok bawiącym się klockami. Razem z Cody'm i siostrą oglądamy nasz album rodzinny. Wspominam wszystkie chwile te dobre i te złe. W pewnym momęcie wzrok mojego narzeczonego wbija się w ścianę na wprost. Patrzy cały czas na jeden punkt. Łapię go za ramię, a drugą ręką odkładam album na miejsce. Patrzę na zdjęcie, na którym mój ukochany zawiesił wzrok. Zdjęcie ukazuje mnie w wieku 3,5 miesięcy stawiającą swoje pierwsze kroki. Za mną stoi mama, która wyraźnie mi kibicuje. Przede mną jest tata. Kuca i wystawia szeroko ręce. Nagle to wspomnienie odżywa.
Idę chwiejnym krokiem do taty. Kilka kroczków przed nim łapię go za szyję i mocno przytulam. Dalej leży i mnie łaskocze. Śmieję się głośno! Z tyłu podchodzi mama i mnie łapie do góry. Podnosi nad głowę i zaczyna się kręcić. Piszczę, krzyczę, śmieję się i chaotycznie macham nóżkami i rączkami. Mama przytula mnie mocno, a ja zaplatam rączki na jej szyi i szepczę; Mama
Brunetka odrywa mnie od siebie i patrzy w oczy. Jej oczy się mienią i błyskają co jakiś czas. Z tyłu podchodzi tata. Łapie mnie od tyłu i przechyla. Szczerzę brawie bez zębną szczękę, a zaraz potem mnie podnosi. Zdezorientowana zaczynam gryźć swoją pięść. Znów się szczerzę i przytulam mamę.
Moje wspomnienie szybko znika. Nie czułam jak bym tylko wspominała. Czułam jak bym cofnęła czas i znów była małym rozkosznym dzieckiem.
Patrzę znów na Cody'iego. Zachodzącymi łzami oczami spojrzał na mnie. Zrobiłam to co zawsze on kiedy ja tak się czuję. Kciukiem podniosłam mu brodę, poprawiłam włosy z czoła, uśmiechnęłam się i pocałowałam w policzek. Miał taką reakcję jak zawsze ja. Zamknięte oczy i lekki uśmiech. Spuścił głowę i wyjął z kieszeni... zdjęcie. Czarno-białe zdjęcie przedstawiające chudą kobietę z czasów Igrzysk. Patrzę znów na niego. Widzę same włosy i trochę brodę, która dotyka klatki piersiowej. Miał zaciśnięte ręce, a ja domyśliłam się kto to...
-Mamo... - szepce do siebie chłopak.
Po kilku minutach podnosi głowę z uśmiechem. Robię minę taką kiedy nic nie rozumiem. Lekko sie śmieje i łapie moją rękę. 
Jak mój dziadek mówi; "rozumiemy się bez słów " i już po chwili wiem co wywołało jego radość. Tak jak i u mnie zawsze pomagają wspomnienie te dobre z osobą, za którą tęsknimy.
-Szkoda, że Cię nie poznała. - uśmiecha się i patrzy mi w oczy.
-Szkoda, że ja jej nie poznałam. - odwzajemniam uśmiech.
-Twoja...
-Lily... Lili Linthe. - znów trochę posmutniał.
-Hej... ! - starałam się mówić jak on.
Uśmiech ponownie zagościł na jego twarzy. Złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. 
* Oczami Cody'iego *
Willow nie musiała nic mówić, żebym wiedział co mam robić. Westchnąłem głęboko przywołując wspomnienia i zacząłem...
-Lily Linthe - moja mama. Została wylosowania do 66 Igrzysk Głodowych. Mieszkała w 10 Dystrykcie - przecieram zdjęcie kciukiem i w tym momencie ukazuje się jeszcze jedna postać. -Mój tata... patrzył na mamę jak wychodziła na scenę. Zakochał się w niej i obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby przeżyła. Znał ją wtedy ze szkoły. Ra zamienili ze sobą zdanie. Dla ojca było to wielkie przeżycie jak i dla mamy, ale ona potrafiła skutecznie ukryć uczucia. Dwa lata przed dożynkami na, których została wylosowana zgłosiła się za nią jej siostra. 
Oboje zginęli kiedy miałem 5 lat. Nasz dom spłonął, a że było to 3,5 lat po rządach Snowa nie wszystko działało jak powinno. Mama wróciła się po mnie i kiedy byliśmy już przy drzwiach puściła mnie na ziemię i kazała uciekać jak najdalej. Wróciła jeszcze po coś, ale już nie wyszła. Choć tego już nie jestem do końca pewien, gdyż od razu uciekłem do lasu. Całego roztrzęsionego znalazła mnie pewna dziewczynka. Zawołała mamę i tak poznałem Rose. 
Była moją najlepszą przyjaciółką. Do czasu... Jej matka - pani Green oświadczyła, że weźmiemy ślub. Czym prędzej zabrałem zdjęcie rodziców i uciekłem. W lesie złapałem za łuk. Miałem wtedy 10 lat. Przed wyjściem napisałem krótki list, bo na dłuższy nie mialem czasu, gdyż nie bylem najlepszy w pisaniu. - spojrzałem na Willow zasłuchaną w moją opowieść. -Walczyłem o przetrwanie. Chowałem się przed ludźmi, którzy chcieli zabrać mnie do domu dziecka i kilka razy przed psychicznie wykończoną p.Green. Potem spotkałem najpiękniejszą, najcudowniejszą kobietę mojego życia. - znów podniosłem wzrok na dziewczynę. 
Nie zdążyłem nic zrobić, bo zaraz rzuciła mi się na szyje. Nie trzymała już Emily na kolanach. 
Zacząłem całować jej szyję.
* Oczami Willow *
Przeszedł mnie dreszcz. Lekko się wzdrygnęłam i zatopiłam palce w jego włosach. Wzdychając głęboko zaczęłam rozpinać dwoma palcami guziki jego koszuli.
Przerwał nam trzask drzwi wejściowych. Jak poparzeni odskoczyliśmy od siebie. Cali czerwoni siedzieliśmy sztywno na kanapie. 
Kiedy tata, mama z rozdeństwem przeszli do innego pokoju Cody zwrócił się do mnie.
-Teraz ty...
-Co?
-Opowiedz mi o swojej przeszłości, o rodzicach, rzeczy, których nie wiem. O wszystkim... - uśmiechnął się ujmując moje dłonie.

Rozdział 28 "Always?"

*Oczami Katniss*
W życiu moim jak i moich dzieci dużo się ostatnio zadziało. Willow przeżyła pierwszą poważną kłótnię z Cody'm. Do dziś ze sobą nie rozmawiają. Will czasem płacze, zamyka się w pokoju, a w nocy nie śpi. Chce do niego wrócić, ale boi się jego reakcji. Nie widzieli się już koło tygodnia. Zawsze Kiedy widzę telefon Willow jest wybrany numer Cody'iego, ale nie ma żadnych połączeń. Trzy dni temu powiedziała, że nie chce chodzić do szkoły. Ze widzi tam Cody'iego. Na początku nie chciałam się zgodzić, ale Peeta z nią rozmawiała i powiedział, że potrzebuje odpoczynku.
*Oczami Willow*
Kiedy słyszę pukanie do drzwi na początku się wzdrygam. Zaraz potem odchodzi ode mnie myśl, że to Cody. Nic nie odpowiadam, a jednak ktoś wchodzi. Siada na skraju łóżka i głęboko oddycha.
-Nie mam ochoty rozmawiać... - mówię skrycie prawie, że do siebie.
-Nie musisz... - odpowiada. Nie był to Tata, ani mama, ani rodzeństwo.
Odkrywam lekko kołdrę i widzę...
Dziadka! Kiedy odkręca się w moją stronę zakrywam się spowrotem.
-Willow... - wzdycha.
Czuje jego mały uśmiech i roztańczone oczy na sobie. Choć nie widzę to wiem, że patrzy na mnie wzrokiem "Wiem, że tam jesteś ".
Wychylam się z powrotem, a on się uśmiecha. Trochę się rozpogodziłam. Nachylił się i odkrył mi twarz. Zobaczył mój lekki uśmiech. Palcami rociągnął kąciki moich ust w większą podkówkę. Roześmiałam się cicho, a dziadek też. Potem ja jeszcze głośniej i roześmialiśmy się na cały głos. Od dawna nie byłam tak radosna. Dalej rozmawialiśmy. Zwsze uwielbiałam spędzać czas z dziadkiem. Na samym końcu powiedział "Zamueszkam U was! " rzuciłam mu na szyję.
-Kocham Cię dziadku.
-Też Cię kocham wnusiu. - powiedział z troską.
Ten dzień nie był taki inny, szczęśliwy. Pomagalismy się rozpakować dziadkowi, sprzątnęliśmy jego pokój.
Wieczorem przygotowałam razem z nim kolację i zjedliśmy w rodzinnym gronie. Podczas biesiady koło 20:00 zadzwonił dzwonek do drzwi. Rodzice schowali twarze w stronę talerza, a dzidek uśmiechał się jak wtedy gdy jego plan się powiedzie. Dzieciaki się kręciły. Niepewnie lustrując wszystkich po kolei wstałam i oglądając się za siebie Kiedy przekraczałam próg poszłam do drzwi. Wyjrzałam przez wizjer i zobaczyłam... tak jak myślałam Cody'iego. Domyśliłam się już wcześniej, że to sprawka rodziców i dziadka. Serce mi stanęło... Oparłam się o drzwi plecami załapałam za klamkę. I pociągając przekręciłam się przodem. Otworzyłam małą szparę i odsunęłam się do tyłu. Odychylilam bardziej drzwi i zajrzałam. Nie wytrzymałam i otworzyłam je szybkim ruchem. Staliśmy wpatrzeni w siebie dłuższą chwilę, aż moje oczy zaczęły się szkilć, a on mnie objął. Przytulal mnie, a ja miałam opuszczone ręce. Położyłam brodę na jego ramieniu i położyłam ręce na plecach. Łzy spływały mi po policzkach strumieniami. Cody jedną ręką głaskał mnie po włosach, a drugą trzymał na moich plecach. Poczułam, że coś, albo ktoś pycha się pomiędzy nas. Zamknęłam oczy i mocno to do siebie przyciągnęłam.
Cody złapał mnie za ręce, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Pocałowaliśmy się lekko, a następnie ten mały pocałunek zamienił się w namiętnie obściskiwanie się. Słone łzy moje i jego spływał na nasze złączone usta. Poczułam uśmiech dziadka i te same roztańczone oczy hak dziś rano. Odkleiłam  się od chłopaka i spojrzałam na dziadka. Usłyszałam huk jakby kłoda padła. Odruciłam się w stronę Cody'iego, a ob leżał na ziemi lizany przez Sky. Roześmiałam się głośno, a on próbował zrobić naburmyszoną minę. -Widzę, że nie tylko ja się stęskniłam. - uśmiechnęłam się szeroko i pomogłam mu wstać.
-A jednak... - odwzajemnił uśmiech i gorąco mnie pocałował.
-Co, a jednak? - uśmiecha szeroko.
-Tęskniłaś... - robi swoją minę "wygrałem" .
Zatapiam palce w jego włosach, a on znów mnie całuje. Pomimo iż był to bardzo, krótki pocałunek to zaliczam to do jednych z najprzyjemniejszych.
-Always... - wyszeptałam w jego usta.
-Always... - odpowiedział ustami w moich włosach opadających na czoło z wysoko upiętego kucyka.
Kciukiem otarł mi łzy spływające pojedynczo po policzkach.
-Kocham Cię... - szeptał Kiedy Kciukiem ocierał mi łzy spływające pojedynczo po policzkach.
Nic nie odpowiedziałam tylko mocno to Przytuliłam.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że cała rodzina zebrała się, aby nas oglądać. Odkręciłam się w ich stronę, a Cody ustał za mną. Oparłam się o niego plecami, Podniosłam jego rękę i przewiesiłam przez swoje ramię. Sky patrzyła się na nas i bystro przekręciła głowę. Em i Rye uwiesili się o moje nogi, a rodzice stali jak nasze odbicie.
Dzidek nie wiadomo skąd stał przy mnie i klepał po ramieniu.

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 27 "Hobby"

* Oczami Alex'a *
Ostatnimi czasy postanowiliśmy z Allice, że zapoznamy się ze swoimi hobby nawzajem. Zaraziłem Allice grą na gitarze. Strasznie ją to wciągnęło i teraz każdą chwilę w domu spędza przy instrumencie. Teraz kolej na nią. Dziś idę na trening Taekwondo, a jutro jazda konna.
Rano obudził mnie krzyk i szturchnięcie. Allice skakała po mnie i chaotycznie wymachiwała rękoma.
-Wstawaj, Wstawaj! - krzyczała. -Bo się spóźnimy.
Mozolnie wypełzłem z łóżka. Alicce w dalszym ciągu skakała jak opętana.
Założyłem błękitną koszulę i dżinsy. Powoli zszedłem na dół i usiadłem przy stole w kuchni. Moja narzeczona rzuciła naleśnikiem w moją stronę. Placek przyczepił mi się do twarzy lepką stroną. Osmale zsunął się z mojej twarzy i spadł na spodnie. Zerwalem się z krzesła i porwałem Allice. Wytarłem twarz w sosie klonowym o jej bluzkę. Odepchnęła mnie i optrzepała ubranie. Przerzuciłem ją przez ramię o chciałem już wyjść, ale..,
-Nie teraz... ! - piszczy dziewczyna.
Odstawiam ją na ziemię, a ona udała naburmuszoną. Walnęła mnie w ramię z pięści. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem gorąco w usta. Odwzajemniła pocałunek. Zabrałem się za zdejmowanie jej koszulki, ale od razu walnęła mnie po łapach.
* 1 godzinę później *
Lekko zdezorientowany wszedłem do szatni. Smród śmierdzących skarpet powalił mnie na kolana.
"Boże jak tu jedzie- tylko ta myśl krążyła mi po głowie."
Przebrałem się i wkroczyłem na dużą halę.
Cwiczylismy układy i różne kopnięcie i uderzenia oraz postawy. Trening bardzo przyjemny, ale nie wydaje mi się, abym to powtórzył. Jutro jazda konna. Trochę się bałem. Allice cały czas trajkotała jak fajnie jest cwałować po łące.
* Rano *
Obudził mnie zapach placków ziemniaczanych. Wyskoczyłem z łóżka, założyłem kapcie, szlafrok i poszedłem za zapachem.
-Wiedziałam, że się obudzisz. - uśmiechnęła się szeroko.
Objąłem ją w pasie od tyłu i pocałowałem w policzek, A ona się we mnie wtuliła.
-Kocham Cię... - wyszeptałem jej do ucha.
Złapała mnie jedną ręką za policzek i przysunęła do swojej głowy.
-Mmmauuu... - wszystkie trzy weszły do kuchni.
Odkleiłem się od narzeczonej i nalałem mleko kiciakom.
Szara kotka nie chciała podejść pojechałem ją lekko do przodu i podstawiałem do miski, ale uciekała.
-Roxy... nie bój. - uśmiechnąłem się ciepło wystawiając rękę.
-Jaka Roxy? - odezwała się Allice.
-No... Roxy.
-M G I E Ł K A! M G I E Ł K A! - powtarzała pouczająco,
-Roxy! - uśmiechnąłem się szeroko, a mała zamruczała. -Widzisz podoba się jej!
Allice westchnęła i postawiła talerz placków na stole.
Usiadłem momentalnie na krzesło i założyłem sobie śniadanie.
-O 13:00 na jazdę. - powiedziała z zapchanymi ustami i uśmiechnęła się głupio.
Roxy wyskoczyła mi na kolana i zaczęła się łasić.
-Hej Roxy. - Allice pogłaskała kociaka.
-Ha! A jednak. - uśmiechnąłem się zwycięsko.
Zrobiła złośliwą minę, która zawsze robi Kiedy przyznaje czyjąś rację. Cmoknąłem ją długo i z dużą ilością śliny. Wytarła policzek i pocałowała mnie tak samo.
-Wiesz jak Cię kocham! - mówiłem broniąc się przed pocałunkiem.
Wystawiłem Roxy przed siebie, a że Allice miała zamknięte oczy to pocałowała małą główkę kotki. Kiedy poczuła sierść momentalnie otworzyła oczy. Roxy położyła uszy i pokręciła łebkiem. Wtuliła się w moje ramię, a ja wybuchnąłem niepochamowanym śmiechem.
Moja narzeczona wzięła placek i wepchnęła mi to do ust.
O 12:58 przypomniałem sobie, że miałem jazdę.
-Jazda! - krzyknąłem i zerwałem się z uścisku Allice.
-Spokojnie... - złapała mnie za koszulę i posadziła na kanapie.
Usiadła mi na kolana i zaczęła całować szyję.
Patrzyłem na nią pytający, a ona się zaśmiała. 
-Jesteśmy umówieni na 14:30
-To czemu powiedziałeś, że na 13:00?
Śmiała się głośno i nie odpowiadała. 
"Ja jednak nigdy nie zrozumiem tych dziewczyn- teatralne przewróciłem oczami"
Pojechaliśmy do stajni. Kiedy wysiedliśmy z samochodu moim oczom ukazał się wielki padok po lewej stronie, a po prawej palenisko i altanka. Dalej za bramą podwórze przy padoku stodoła. Po drugiej stronie boksy dla koni. Było ich 4 ,a koni 9. Dwie źrebinki, cztery klacze, a reszta wałachów. Shanti i Wuria- źrebaki (jeden 3,5 A drugi 8 miesięcy) Worynia, Ola, Suma i Nimfa. Rezun, Wojomir i Cygan. Cygan i Olka to KF (kuc felijskiego). 
Rezun jest koniem Allice. Kocha go nad życie, a czasem chyba nawet bardziej niż mnie. Jej koń jest ojcem Shanti i "mężem" Sumy. Wymiziała wszystkie konie i poszła po sprzęt do domu, który mieścił się na wprost bramy. Rezun jako jedyny jest WLKP, a reszta to MŁKP. Pokazała mi jak osiodłać konia. Dała mi Wojomira/Niuńka i siodło, ogłowie i czaprak. Zaraz potem przebiegł Caca (bernardyn) i Drops (kundel). Caca mało co mnie nie przewrócił. Miałem trochę problemów z osiodłaniem Niuńka, ale po czasie się udało. Wyjechaliśmy na padok. Allice wzięła mnie na sznurek, który przypięła do wędzidła mojego konia. 
-Wygodne te siodła australijskie. - powiedziałem. 
-Wiem! - uśmiechnęła się szeroko. -Też je uwielbiam. Dobra teraz kłus. 
Trochę mnie telepało i kręciłem tyłkiem w siodle. 
-Dobrze sobie radzisz! - mówiła dumnie. 
* W domu *
Jak TKD nie zbyt mi pasowało tak jazdę konno bardzo polubiłem. Resztę dnia spędziliśmy na uczeniu się chwytów na gitarę. Miły wieczór przy kominku i z gitarą. 

piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 26

Rano zadzwonił telefon. Byli to rodzice Alex'a. Chcieli zaprosić nas na obiad. Mój narzeczony zgodził się, ale ja nie byłam przekonana. Sprzeczałam się z nim, że ja nigdzie nie idę. Próbowałam wymyślić jakiś powód, że źle się czuje i dziecko się denerwuje, ale wspólny obiad był dla niego bardzo ważny. Nie chciałam iść z jednego powodu: że odrzucą mnie z powodu ciąży. Po długich namowach zgodziłam się. I zaczął się kolejny problem...
-Nie mam w co się ubrać! - gorączkowo wyrzucam wszystkie ubrania z szafy.
Czuję czyjś dotyk na moim ramieniu i odruchowo się odkręcam. Chciałam już coś powiedzieć, ale nie było mi dane. Alex gorąco pocałował mnie w usta, a ja się uspokoiłam. Przytuliłam go mocno, a on to odwzajemnił. Dziecko w brzuchu się poruszyło, a moja twarz się rozpromieniła.
-No dobra... - wzdycham. -Ale nadal nie mam w co się ubrać. - udaje naburmyszoną.
Chłopak wyjmuje zza pleców białą, kilku warstwową, koronkową, długą spódnicę i krótką koszulkę, która nie zakrywa brzucha z dekoltem w kształcie serca. Bluzka także jest koronkowa do kompletu ze spódnicą oraz ocieplana od środka miłym miśkiem.
Zakłada mi na głowę wianek z żywymi kwiatami takim jak na koronce w kolorze białym i liliowym. Całe białe sandały i bransoletka z wizerunkiem konia, która dostałam na pierwszej randce.
-Dziękuję! - zakryłam usta rękami i rzuciłam się na chłopaka.
* 2 godziny później *
Skończyłam się ubierać, musnęłam usta błyszczykiem, a rzęsy tuszem. Zrobiłam lekką kreskę i zeszłam na dół. Na schodach dopadł mnie Alex. Wyskoczył z kredkami do malowania po skórze i namalował mi małe serduszko na policzku i uśmiech z oczkami na brzuchu.
Pocałowałam go namiętnie, a on zniósł mnie na rękach. Zabrałam mu kredki i narysowałam wąsa.
* Oczami Finnicka *
Kiedy straciłem nadzieję na przyjście mojego syna usłyszałem płukanie do drzwi. Wybueglem na przedpokój i zobaczyłem Alex'a i Allice. Chwilę później stałem już przy moim synu. Zdjąłem płaszcz z ramion jego narzeczonej I odwiesiłem. Zapletli swoje ręce i pomaszerowali do kuchni.
* Oczami Annie *
Zaraz za moim synem do kuchni wszedł Finnick. Allice przytuliła się do mnie i pomogła przy obiedzie. Chłopaki usiedli do stołu i włączyli telewizor.
-Proszę pani... - zaczęła Allice.
-Mamo. - uśmiechnęłam się promiennie.
-Dobrze... Mamo... - uśmiechnęła się ze smutną miną.
Do końca przygotowywania obiadu nie zamieniłyśmy ani słowa.
-Obiad!
* Oczami Allice *
Serce biło mi jak młot. Miałam powiedzieć rodzicom Alex'a, że spodziewamy się dziecka, ale kiedy moje usta złożyły się do wypowiedzenia tych słów moje ciało ogarnął paraliż. Jedliśmy obiad w ciszy wymieniliśmy tylko spojrzenia i co jakiś czas uśmiechałam się jak debilka.
-Jestem w ciąży... - powiedziałam po między kęsami stopniowo przyciszając głos. Każda para oczu była skierowana w moją stronę. Przubliżyłam się do Alex'a i schowałam twarz w jego koszulę.
* Oczami Alex'a *
Allice cała drżała. Głaskałem ja delikatnie po włosach. Spojrzałem karcąco na rodziców i pocałowałem Allice w czubek głowy.
Moja narzeczona spała w mojej starej sypialni, mama zmywała talerze, a tata przeglądał album.
-Kiedy ślub? - odezwał się Finnick.
-Nie planowaliśmy. - rzuciłem oschło. Zebrałem się z fotela i poszedłem do sypialni.
Usiadłem na skraju łóżka na, którym spała Allice. Pocałowałem ją w czubek nosa i odgarnąłem włosy z jej czoła.
-Alex... - wyszeptała.
-Jestem tu. - uśmiechnąłem się pod nosem i przykryłem ją kocem.
-Połóż się ze mną... - wyszeptała Kiedy wychodziłem z pokoju.
-Z przyjemnością. - uśmiechnąłem się szeroko i zawróciłem.
* Oczami Finnicka *
-Bedę dziadkiem. - wyszeptałem do mojej żony siedzącej mi na kolanach.
-Bardzo przystojnym. - cmoknęła mnie w policzek.
Przechyliłem ją do tyłu, a ona wydała z siebie pisk.
-Dziadkiem... - powtórzyłem,
-Wiecznie młodym i moim dziadkiem! - uśmiechnęła się figlarnie.
Popchnąłem ją na kanapę, a następnie zdjąłem z niej koszulkę i rozpiąłem stanik.
* Oczami Allice *
Obudziłam się rano nie wiadomo skąd w swoim domu. Alex'a nigdzie nie było. Dzwoniłam do Willow, ale ona nie odbierała. Byłam skazana na samotność.
Siedząc na kanapie i słuchając radia usłyszałam miałknięcie. Poderwałam się jak poparzona i gorączkowo zaczęłam szukać kota. Wybiegłam na dwór i zobaczyłam tam małego kotka skulonego z zimna. Była to połowa jesieni, a on taki mały.
-Chodź tu słodziaku... - podeszłam do kotka.
Był on biało- czarny z małymi brązowymi plamkami na czarnym futerku. Spojrzał na mnie swoimi błękitnym oczami pełnymi strachu.
-Nie bój się. - wyczeptałam Kiedy podsunął się do tyłu.
Malec trochę się bał, a kiedy wzięłam go na ręce wtulił się w mój płaszcz. Złapał się mnie pazurkami i wspiął się po ręku na tył głowy.
Postawiłam mu miskę z mlekiem, bo jak na moje oko, a wychowałam się jako córka weterynarza był jeszcze za mały na stały pokarm.
Podstawłam przy misce Tadeusza, a on pokręcił noskiem i zaczął pić.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a przestaszony Tadek wspiął mi się po nodze na kark. Wyjrzałam zza roga i zobaczyłam Alex'a. Ostrożnie chodził po domu i mnie szukał.
-Gdzie byłeś? - wyczeptałam mu na karku.
Chłopak podskoczył i wpadł do doniczki. Wybuchłam niepochamowaym śmiechem. Alex udawał naburmuszobego i założył ręce na piersi. Dziecko poruszyło się w brzuchu, a mnie złapał skurcz. Upadłam na ziemię wijąc się z bólu. Mój narzeczony spowarzniał i pomógł mi wstać. Trzymałam się za brzuch i usiadłam na kanapie. Zza moich pleców wyszedł Tadeusz z kolegą. Jego przyjaciel był rudy z zielonymi oczami. Za nimi szedł jeszcze jeden kotek. Szary z błękitnym oczami.
-Oooo... ! - spojrzałam bałagalnie na chłopaka.
-Nie! - powiedział stanowczo.
Patrzyłam na niego szczenięcymi oczami.
-Niech będzie. - westchnął głęboko, A Tadeusz wskoczył mu na ramię.
Chwilę później wszystkie koty miały imię Tadeusz; Garfield i Mgiełka. Jedna kotka i dwóch panów.
-Jakie słodkie rodzeństwo. - zachwycałam się jak dziecko kiedy się bawili.
Wieczorem wyciągnęłam im koc, a jeszcze wcześniej zwinęłam kilka starych T-shirt'ów w zabawki.
Podczas całego dnia dostrzegłam, że Garfield zachowuje się jak konio-pies.
-Cała brygada w komplecie. - uśmiechnęłam się przytulając do narzeczonego i gładząc się po brzuchu.
Blondyn objął mój drzuch i klękając pocałował go.

czwartek, 12 listopada 2015

Rozdział 25 "Ok? Ok..."

* Oczami Alexa'a *
Moja sytuacja z ojcem się uspokoiła. Po dwóch miesiącach wspólnych obiadów prawie codziennie złapaliśmy kontakt. Niestety wakacje się już kończyły i trzeba było wracać na uczelnię. Przed wyjazdem dowiedziałem się, że... będę tatą.
Allice zadzwoniła z wiadomością, że spodziewa się dziecka kiedy ja byłem w pracy. Zamurowało mnie to ze szczęścia, ale nie ukrywam, że trochę mnie przeraziło. Sama była zdziwiona tą wiadomością. Bała się mocno i słyszałem przez słuchawkę, że przed sekundą płakała.
* Oczami Allice *
Alex był w pracy, a ja zapłakana na kanapie w domu. Złapałam za telefon i wybrałam numer.,
-Hej laska... -odezwałam się nie pewnie.
-No, hej! Cortam? - przywitała się Willow.
Zapadła długa cisza.
-Hallo? Jesteś tam? - pytała się Will.
-Jestem, Jestem.... -mówiłam z lekkim uśmiechem. -Mam do Ciebie sprawę.... , ale nie jest to rozmowa na telefon.
-Ok... - powiedziała lekko przerażona. - Będę za 4 godziny. Postaram się jakoś szybciej przyjechać.
-Dzięki.
* Oczami Willow *
Czułam, że coś jest nie tak... Przekroczyłam próg domu Allice i Alex'a. Zaraz potem dopadła mnie zalana łzami brunetka.
-Co się stało... ? - spytałam opiekuńczo przytulając przyjaciółkę.
-Jestem... jestem... - chlipała.
Oderwałam się od niej i pogłaskałam po ramieniu. Spojrzałam spokojnie w twarz, a ona wzięła głęboki oddech.
* Oczami Allice *
Kręciło mi się w głowie i czułam jak bym miała zaraz zwymiotować. Wyrwałam się z objęć Willow i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się na klucz i bezradnie opadłam przy wannie.
-Allice... - mówiła chicho Will pukając do drzwi.
-Jestem w ciąży! Ok? - wykrzyczałam nie wytrzymując napięcia, a następnie schowałam twarz w rękach.
Zza drzwi odpowiedziała mi głucha cisza...
* Oczami Willow *
Osłupiałam na te słowa. Stałam nieruchomo i wpatrywałam się w klamkę od drzwi. Spojrzałam niespokojnie na swój brzuch, ale zaraz przypomniałam sobie o dziewczynie.
-Alex wie?
-Wie... - dukała przez łzy.
-Allice...
-Tak?
-Wyjdź, nie możesz chować się przed światem.
-Nie! - krzyknęła. -Idź sobie!
Bezradnie opuściłam ręce i usiadłam obok wejścia do łazienki. Chwilę później usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Odruchowo złapałam za klamkę i pociągnęłam. Dostrzegłam Allice czołgającą się po podłodze.
Pomogłam jej wstać i zaprowadziłam do kuchni. Zaparzyłam kawę i usiadłam na przeciw niej. Podczas rozmowy doszedł nas dźwięk otwieranych drzwi.
-Kochanie, jestem! - wykrzyknął Alex.
Dziewczyna na ten dźwięk pisknęła i schowała się pod stół. Czołgała się pod nim jak w łazience szukając ucieczki.
Spod stołu wystawała jej stopa. Kiedy Alex wszedł szeroko się uśmiechnął, a ja też.
-Gdzie ona jest? - mówił ze śmiechem w głosie.
Dziewczyna wydała z siebie kolejny pisk, a chłopak podszedł po cichu do stołu.
-Hej! - zajrzał pod stół, a jego mina posmutniała.
-Wszystko, ok?
-Ok... - ocierała łzy.
Alex pomógł jej wyjść, a ona mocno się do niego przytuliła.
* Oczami Allice *
Kiedy wdychałam perfumy Alex'a uspokoiłam się lekko. Odsunęłam się o krok, a ona pogłaskał mój brzuch. Spuściłam wzrok, a chłopak zrozumiał o co chodzi. Kciukiem otarł moje łzy i podniósł moją głowę, za podbródek. Zatopiłam ręce, w jego włosach, a on objął mnie w pasie. Lekko muskał moją szyję, a ja wtulałam się w jego tors. Delikatnie gładziłam jego klatkę piersiową i rozpięłam kilka guzików.
-Może nie przy ludziach... - chichotała cicho Willow.
Zawstydzona odkleiłam się od chłopaka.
-Na Ciebie już chyba pora? - zapytał wymownie Alex Willow.
Dziewczyna udała naburmuszoną i wyszła.
-Nasza chwila... - szeptał Alex całując mnie w szyję.
Chłopak mnie uniósł i posadził na blacie. Rozstawiłam nogi, a on ustał w kroku. Pieścił moje piersi i je całował, a ja cicho jęczałam gładząc jego włosy.
Zaczęłam rozpinać mu koszulę, a on całując mnie w usta pomógł mi ją sciągnąć, a następnie zdjął ze mnie koszulkę. Lekko odsunął się do tyłu dalej mnie całując, a ja zeskoczyłam z blatu. Całując się i rozbierając szliśmy, do sypialni, aż do schodów. Potknęłam się o nie, i razem upadliśmy. Chłopak odkleił się od moich ust, a ja otworzyłam oczy. Szeroko się uśmiechnął i zaczął całować mi szyję i coraz niżej. Przesunął się obok mnie, a ja podskoczyłam i złapałam go za rękę. Nie stawiając się poszedł za mną.
W łazience zamknęłam klucz i odkręciłam się przy drzwiach. Alex mnie do nich przycisnął i gorąco całował.
-Wspólna kąpiel? Hyyy? - mówił przez pocałunki.
Puściłam do niego oczko i zagrałam się za bokserki.
-Podoba mnie się to... - szeptał.
Wrzucił mnie do wody i wszedł zaraz za mną.

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 24 "Tak bilsko, a tak daleko... "

10 komentarzy- nowy rozdział

* Oczami Cody'iego *
Razem z Willow pomogliśmy spakować isę Alex'owi i Allice.
Koło 8;00 wyjechali, a my zostaliśmy sami. Poszliśmy na plażę kiedy trwał jeszcze wschód słońca i bawiliśmy się jak dzieci w wodzie.
Po południu znów poszliśmy na plażę, a potem do restauracji. Zjedliśmy świeżo złowioną rybę z frytkami. Po obiedzie wybraliśmy się na spacer po mieście. Wieczorem zabrałem narzeczoną na kolację na statku, który pływał po morzu.
* Oczami Alex'a *
Przerażony wróciłem do domu. W szafie nie było ubrań Roberta co dowodziło temu, że tata jednak wrócił. Kiedy schodziłem po schodach usłyszałem hałas w kuchni. Z tym samym przerażeniem zwolniłem kroku. Allice złapała mnie za rękę i lekko się uśmiechnęła.
-Always... - szeptała mi do ucha.
Kiedy stanąłem w progu całkowicie mnie zamurowało. Praie zemdlałem, ale starałem się stać twardo. Ciemny blondyn odwrócił się w moją stronę i przenikliwie uśmiechnął. Mama wstała z krzesła i stanęła za mną. Oparła rękę na moim ramieniu i rozczochrała włosy. Allice i mama lekko popchnęły mnie w stronę ojca, a moje bezwładne ciało poleciało do przodu. Tata złapał mnie i odchylił do tyłu tak, abym mógł ustać.
Mama zaparzyła kawę i z pomocą mojej narzeczonej zrobiły kolację. Niezręczna cisza z mojej strony i dziwne uśmiechy ze strony ojca zaczęły mnie drażnić.
-Powiedź coś! - krzyczę wstając od stołu, ale zaraz się uspakajam.
Tata dalej siedzi i głupio się uśmiecha.
Zły wychodzę z kuchni, a matka patrzy na mnie pytająco. Za mną idzie ojciec. Ze stukotem siadam na kanapie i spuszczam głowę w dół.
-Synu... - mówi tata z radością w głosie.
Podnoszę głowę ze łzami w oczach. Tata rozchyla ramiona, a ja wpadam w jego objęcia. 
* 2 godziny później *
Nasze rozmowy w dalszym ciągu były niezręczne. Chciałem mu zdać tyle pytań, a on mi. Kiedy mama chwaliła się moimi talentami ojciec poprosił, abym zagrał coś na gitarze. Podszedłem do stojaka i wziąłem instrument. Zacząłem grać i od razu się wciągnąłem. Wszyscy bili brawo, a Allice podeszła i mnie pocałowała.
* Oczami Finnick'a *
Patrząc na mojego syna nie mogę uwierzyć... Niby tylko kilka lat, a jest już dorosły. Ma narzeczoną i kończy studia. Chciałem wynagrodzić mu w jakiś sposób te stracone lata bez ojca. Jesteśmy blisko, a jednocześnie daleko. Znamy się, ale i nie.
Pociąg jaki czułem, aby zobaczyć syna był większy niż chowanie się przed obowiązkami. Jaki czułem, aby jeszcze raz poczuć dotyk warg Annie na moich.
Alex i Allice wrócili do siebie do domu, a my zostaliśmy sami. Tego dnia zamieniłem ledwie dwa zdania z synem.
-Finnick... - odzywa się Annie.
Patrzę na nią błyszczącymi się oczami. Moja żona dalej nie mówi nic. Wpatrujemy się w siebie, a zaraz potem porywa nas namiętność i lądujemy na kanapie.
* Oczami Katniss *
Pierwszy wolny wieczór od lat... Dzieci u dziadków, a starszyzna w 4.
Razem z blondynem robimy sobie wspólną kąpiel. Cali pomarszczeni koło 2;56 wychodzimy z wanny. Peeta odnosi mnie do sypialni na rękach i składa na łóżku. Sam się przebiera, a ja w tym czasie ja zasypiam. Delikatnie przykrywa mnie kołdrą i kładzie się obok.